czwartek, 16 września 2010

Arkona

Niektórzy nazwaliby to pewnie zboczeniem zawodowym (albo początkami schizofrenii - biedni, uwięzieni w ciasnych ramkach swego "realizmu" ludzie), ja uważam to po prostu za nieco odmienną otwartość czy wrażliwość na pewne doświadczenia duchowe. A co? A to, że często śnią mi się różne wydarzenia i miejsca, bardzo plastycznie, przede wszystkim z całym bagażem obciążających je emocji, myśli, nadziei bądź klątw. Czasem budzę się z takich snów z uśmiechem na ustach, chcę śpiewać, biec do pobliskiego lasu i tańczyć boso na uroczysku. A czasem budzę się z nich z krzykiem, zlana potem, obolała, zrozpaczona lub wściekła... A czasem po prostu z myślą, że temu czy innemu duchowi widocznie potrzebna jest żertwa - niekoniecznie materialna, z kilku ziaren, orzechów czy kropli miodu, ale też (a czasem bardziej) duchowa, w postaci myśli, modlitwy, pamięci.

Ostatnio bardzo często śni mi się Arkona i zniszczenie świątyni. Nigdy nie byłam na wyspie Ranie, zwanej obecnie Rugią, ale chciałabym tam kiedyś pojechać, oddać cześć uświęconemu miejscu tych zgliszcz, ostatniemu - i tak w swoim czasie ważnemu - bastionowi Starej Wiary, uczcić i jego obrońców i cały długi szereg, całe pokolenia tych, którzy chram na ostrowiu nawiedzali z modlitwą i ofiarą.

Śni mi się walka, ostatnia, beznadziejna, właściwie już tylko o chwałę i godną śmierć. Śni mi się pożoga i zgliszcza. Śnią mi się uderzenia toporów w drewniane posągi. Śnią mi się krzyki, jęki, modlitwy i klątwy, gniew, żal i ból.

Dlatego chcę się dziś z wami znowu podzielić pewnym utworem, znalezionym na YT. Słuchając, poświęćcie myśl czy dwie zniszczonej świątyni, której idea i misja, której znaczenie i której zgliszcza są naszym - słowiańskim i pogańskim dziedzictwem. I przede wszystkim poświęćcie myśl czy dwie tym trzystu wojom, kapłanom i cywilom, którzy oddali życie w jej obronie i tym, którzy wraz z innymi polec tam nie zdołali i musieli przeżyć upadek Arkony i do śmierci nosić w sobie obraz krwi i pożogi.



~~~
Edit:
Napalm Records to solidna firma jest. Przedwczoraj puściłam przelew, a listonoszka przed chwilą przyniosła płyty. Przesyłka kosztowała mnie 4 e. :] I jeszcze gratis przysłali składankę z wybranymi kawałkami z różnych swoich nowych wydawnictw.
Co kupiłam? Doszłam do wniosku, że czas kupić wreszcie najnowszy album rosyjskiej Arkony (hehe, proszę, jak tematycznie) - "Goi, Rode, goi" i słuchać go jak cywilizowany człowiek (np. w drodze do pracy), a nie tylko na YT. I jeszcze przy okazji "Vozrożdenie", jedną z ich wcześniejszych płyt, której jakimś cudem jeszcze nie miałam. Raz, że lubię sobie mobilnie muzyki posłuchać, a nie tylko online, dwa, że "bands need support" ;), a ulubiony zespół tym bardziej trzeba wspierać. Tyyyyym bardziej, że Masza ma już dwójkę małych dzieci, a wolałabym, żeby mogła dalej ze swoimi chłopakami tworzyć, a nie musiała pójść do jakiejś trywialnej pracy, żeby tę dziatwę wykarmić.
Hmm... Czy podam wam kawałek? Niet, kto ciekawy, to sobie Arkonę z Maszeńką wygoogla i posłucha na YT. Limit podanej na tacy muzyki na dzisiaj wyczerpany ;). 


piątek, 10 września 2010

Jesienno mi i medievalnie

Chociaż do astronomicznego początku jesieni, to jest Równonocy, to jest Mabon / Haustblot / Święta Plonów* jeszcze trochę czasu, to już się na nie powoli przygotowuję. Już nie tylko "zapachniało mi powiewem jesieni", ale wieje mi nią i pachnie ciągle, wszędzie dookoła. A poza tym do święta trzeba się przygotować, i duchowo, i organizacyjnie, i kulinarnie i w ogóle. Choć przede wszystkim oczywiście to pierwsze. Dziękować mam Bogom za co, prosić też mam o co. Jakoś tak zwykle wychodzi, że ta druga lista jest dłuższa... Taka już chyba jest natura ludzka. Chociaż trzeba bardzo uważać, o co się prosi, bo czasem można to dostać.

W związku z jesienią i tym, że już wszak dawno po żniwach, postanowiłam zmienić avatar na bardziej do aury i okresu pasujący. Choć nieco mniej do mnie. Kiecka na nim to średniowiecze dojrzałe, żeby nie powiedzieć późne, a ja jednak zdecydowanie we wczesnym gustuję, tak z racji preferencji historycznych, jak i powodów religijnych. Bo w takim IX, X czy XI wieku, to raz, że ludzie byli wykuci z żelaza, a nie ulepieni z ptasiego nawozu, dwa, że w kwestii krajobrazu religijnego naszego północno-wschodniego skrawka Europy wszystko jeszcze było możliwe, a nic przesądzone. Jeśli rzeczywiście ta mała poganka we mnie została (jak głosi pierwszy wpis na tym blogu) uśpiona i "zaprogramowana, by przetrwać" i się odrodzić, to musiało to być właśnie wtedy ;).

Zresztą, zawsze, od dziecka miałam przeogromny sentyment do wczesnego średniowiecza (co pewnie jest częściowo skutkiem tego, że tatuś pięciolatce czytał do poduszki "Polskę Piastów" Jasienicy ^^). Chociaż nie, "sentyment" to nie do końca właściwe określenie. Raczej poczucie więzi i... przynależności. Do dziś, choć są to głównie kościoły (ciekawy paradoks, co?), uśmiecham się ciepło na widok romańskich budynków czy ruin. Gotyckich w sumie też, ale jednak ciut mniej. I uwielbiam wyprawiać się na wczesnośredniowieczne grodziska i przesiadywać tam godzinami, słuchać, o czym szumią drzewa, co takiego szepczą mi do ucha Strzybóg i duchy tych miejsc. Cały skarbiec, testament emocji, myśli, historii, a czasem krwi. I kiedy przymknę oczy, czuję się, jakbym się przenosiła w ten "podówczas", jakbym cofała się w czasie, jakbym... wracała do domu, do swoich.

Tym niemniej, póki jesień, póty avek będzie taki, bo z różnych znalezionych na sieci obrazków jakoś najbardziej mi klimatem do aury pasuje.

~~~
Alienorko, nie znałam tego ebooka, z ciekawością i chęcią przeczytam, dziękuję bardzo, za wskazanie :).

~~~
*Wybrać sobie proszę nazwę wedle uznania, a niepotrzebne skreślić. Dla mnie wszystkie te nazwy są w zasadzie równorzędne i każdej mogę używać. Ważne jest święto, jego sens, cel i idea, a te są tożsame, odwieczne i równie stare, jak osadnictwo na tym skrawku ziemi, który zwiemy Europą. Podziękować Bogom za dary i łaski, za zebrane plony i poprosić, by do wiosny ich starczyło. I czy po wiccańsko-celtycku nazwiemy to Mabon, czy po asatryjsko-skandynawsku Haustblot, czy po polsko-słowiańsko-rodzimowierczemu Świętem Plonów lub Dożynkami, to zaiste mniej jest ważne od tego, czy tradycję prapradziadów uszanujemy i jak ten ważny moment Ekwinokcjum odświątkujemy.

~~~
Zauważyliście, że kiecka z nowego avatara jest... zielona? ;)