niedziela, 19 czerwca 2011

Proud to be Pagan... czyli Spis Powszechny

Na wstępie muszę przyznać, że nie jestem fanką akcji w rodzaju spisu powszechnego czy innych form liczenia pogłowia i zaglądania obywatelom do garnków (no dobrze, mieszkań). W końcu, jak powszechnie wiadomo, te dwa tysiące lat temu z okładem też pewna władza na podobny pomysł wpadła i nic dobrego z tego nie wyszło. Początkowo więc zastanawiałam się, jakby się tu jakoś cichcem przemknąć i wymknąć, nie dać się spisać. Potem zaczęła nas władza straszyć grzywną za podobne pomysły. A potem ruszyła kampania społeczna (hehe) na różnych forach i w różnych środowiskach pogańskich, żeby jak najszerzej zaznaczyć swoją obecność, zaistnieć statystycznie, słowem: "Poganie jednym głosem". 

Idea, by poganie różnych ścieżek w pytaniu o wyznanie deklarowali wspólną etykietkę "poganin" spodobała mi się z kilku powodów. Po pierwsze, istotnie jedyna to szansa, żeby zaistnieć choćby jako jakiś promil (o procencie, obawiam się, na razie możemy zapomnieć) wyróżnialny i zwarty, który może nie do końca jest świadomy, czym jest, ale za to przynajmniej bardzo dokładnie wie, czym na pewno nie jest (KRK, ani agnostykami, ani ateistami, itp.). Po drugie, byłaby to jakaś szansa policzenia ilu nas, z różnych ścieżek, rzeczywiście jest. Przekonania się, czy mimo różnic potrafimy dostrzec ten nadrzędny wspólny mianownik, nadrzędne "wspólne dobro" i zjednoczyć się chociaż na tą chwilę, chociaż tylko na papierze, by właśnie zakłuć w oczy KRK oraz urzędników, którzy wszystko zawsze wiedzą najlepiej. Po trzecie, jak już pisałam na tej szpalcie z prawej strony, ja mam zawsze problem z jasnym i kategorycznym określeniem, kim to ja właściwie jestem. "Wredna i złośliwa zołza" podobno pasuje najlepiej, ale nie jest to również szczególnie precyzyjne określenie religijne. 
Jak z każdą ideą - gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie. Środowiska i fora natychmiast podzieliły się na zwolenników wspólnej łatki "poganin", zwolenników grupowych partykularyzmów (chyba głównie rodzimowiercy słowiańscy, chociaż i moja znajoma wiccanka ostro gardłowała za precyzyjnym samookreśleniem), takich, co to nie chcą się spisać w ogóle i takich, którzy zrzędzili, że to obojętne, bo i tak przy podsumowaniu wyników wrzucą nas, wszystkich pogan, do dwuprocentowego wora "inne" razem ze świadkami jehowy, scjentologami i Bogowie wiedzą, kim jeszcze.
A potem okazało się, że pytanie o religię w ogóle występuje tylko w znikomej ilości kwestionariuszy i cała dyskusja jakby straciła na żywotności i - pozornie - na sensowności.
Do momentu, kiedy ktoś wczytał się w kwestionariusz i wpadł na genialny w swej prostocie pomysł. 

W każdej wersji kwestionariusza po pytaniu o narodowość jest pytanie, czy delikwent poczuwa się do więzi z jeszcze jakąś wspólnotą narodową lub etniczną. I tutaj - trza im to oddać - okazało się, że głównie właśnie rodzimowiercy słowiańscy wpadli na to i uznali za słuszne, ważne i potrzebne, w tym właśnie pytaniu wpisywać "rodzimowiercy słowiańscy" lub konkretną grupę do której należą (ba, gdzieś nawet artykuł już na ten temat widziałam) lub "poganie" (kilka znanych mi osób z innych ścieżek też tak zrobiło), ba, można nawet podać kilka po przecinku. Genialny sposób na ominięcie braku pytania o wyznanie i na statystyczne zaistnienie. 
Rzecz jasna, też go wykorzystałam, zdążywszy jeszcze spisać się samodzielnie przez internet. Ale ci, co nie zdążyli i będą musieli rozmawiać z rachmistrzem, też mogą to uczynić, do czego bardzo, bardzo zachęcam. I doprawdy, mniej ważne, czy ktoś poda tylko "poganie", czy "poganie europejscy", czy po przecinku doda "rodzimowiercy słowiańscy", "wiccanie", "asatryjczycy", "helleniści" i tak dalej i dalej. Ważne, żeby podać. Żeby zaistnieć. 

Oczywiście, zaraz pojawią się głosy z serii "ale właściwie po co?". A po to, żeby pokazać, że nam zależy. 99% katolików, którzy nie dostaną pytania o wyznanie, oleje sprawę i nic nie poda, bo im to obojętne. Pokażmy, że nam, poganom, nie jest to obojętne, że nam zależy, że - wreszcie - mamy cywilną odwagę zadeklarować się jako poganie, dowolnej ścieżki. Że mamy odwagę wystąpić z tego "katolickiego-z-przyzwyczajenia" mainstreamu. Tylko martwe ryby płyną z prądem, moi drodzy. Pokażmy, że my, poganie, żyjemy i mamy się dobrze. Dajmy urzędnikom do myślenia, pokażmy im, że muszą nas zacząć traktować poważniej, niż jako dziwną egzotykę, a może w następnym spisie pojawi się szerzej pytanie o wyznanie? I może następnym razem z marszu do wyboru będzie opcja "poganin" (czy "rodzimowierca" czy cokolwiek, co pozwoli nam się wypowiedzieć), a rozmowy przedstawicieli różnych środowisk pogańskich z GUSem (i różnymi innymi urzędami) będą bardziej owocne niż przed tegorocznym spisem. 

I zaraz ktoś powie: "mądrzy się, bo się spisała przez net, a to łatwiej niż przez rachmistrza". Owszem, łatwiej. Na pewno łatwiej psychicznie, choć dla mnie ważniejsze były kwestie czasowe i moja uchwytność w domu. Ale nawet ci, którym przyjdzie stanąć oko w oko z rachmistrzem, mogą udzielić takiej odpowiedzi na to pytanie. 
Po pierwsze, pamiętajcie, że rachmistrz nie może ani narzucać, ani kwestionować waszych odpowiedzi. On ma je tylko zanotować, ale odpowiedzi są WASZE.
Po drugie, pytanie, o którym mowa, jest sformułowane w taki sposób, że przez moment zastanawiałam się, czy też nie dopisać tam "Indian Navajo" i "Azteków" chociażby (nie, nie dopisałam, bo nie to było ważne). Nie jest to pytanie o weryfikowalny stan faktyczny genetycznego czy innego takiego powiązania z jakimś etnosem. Jest to pytanie o POCZUWANIE się do więzi z jakąś grupą etniczną lub narodową. A poczucie, jak wiadomo, z definicji jest subiektywne, indywidualne i niemierzalne. Jeśli poczuwam się do więzi z jakąś grupą (pomienieni Aztekowie chociażby), bo np. szanuję, cenię tę kulturę, jej wytwory, tych ludzi itp., to taka moja wolna wola i moje niezbywalne prawo, którego nikt mi nie może odebrać ani zabronić, nawet sami Aztekowie, hehe. Więc jeśli poczuwam się do więzi z poganami, czy wyznającymi rodzime religie europejskie, czy innymi, to taka moja wolna wola i moje prawo i mam prawo tak odpowiedzieć w tym pytaniu.
Po trzecie, nawet jeśli trafi wam się problematyczny rachmistrz, który powie, że np. rodzimowiercy czy wiccanie nie są grupą etniczną, to z pomocą przychodzi mój ukochany zawód wyuczony (niestety, obecnie niewykonywany, ale cóż...) czyli antropologia kulturowa vel etnologia vel etnografia. Owszem, może i rodzimowiercy, wiccanie czy poganie nie są grupą narodowościową, ale są (no dobrze, by być precyzyjnym na nasz wewnętrzny użytek "mogą być uznawani za") grupą etnokonfesyjną (w sumie najłatwiej i najlepiej pod to określenie podpadają rodzimowiercy, ale inni też mogą się nim posłużyć), a więc - w pewnym sensie - rodzajem grupy etnicznej. I niech się pan rachmistrz odbimba, tudzież się dokształci, jeśli o takowej nie słyszał. Krótka piłka.

"Ale to trudne z psychologicznego punktu widzenia, tak dyskutować na ten temat z obcym człowiekiem..." - ktoś może powiedzieć. Owszem, dla niektórych stanięcie w opozycji do głównego nurtu społeczeństwa i zadeklarowanie głośno swojej odmienności pod jakimkolwiek względem może być trudne. Ale pogaństwo (dowolnej ścieżki), to nie religia dla zahukanych i potulnych niewolników, jaką w swych początkach była dominująca religia monoteistyczna. Pogaństwo to trudna droga, chyba nie sądziliście, że będzie inaczej? Siła jest lepsza od słabości, a odwaga od tchórzostwa.

10 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tym co napisałaś :) Pogaństwo cechuje między innymi odwaga.

    Ja spisywałam się przez neta i oczywiście wpisałam -Poganka. Natomiast wydaje mi się, że w liście podanych wierzeń, był Rodzimy Kościół Polski np. oczywiście nie było wielu, wielu innych nurtów pogańskich i im dłużej Poganie nie będą się deklarować w takich oto spisach, tym dłużej nie będzie wypisanych różnych pogańskich nurtów, a co ważniejsze -społecznej świadomości ich istnienia. Takie moje zdanie :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, jak dla mnie to obawa przed zadeklarowaniem się rachmistrzowi jest jakaś dziwna - w końcu tak czy siak nie ma on prawa głosu.
    Ogólnie w takim spisie najlepsza byłaby po prostu rubryka do wpisania wyznania, sporo by to ułatwiło.

    Nat - ostatnimi czasy pojawiło się sporo artykułów dotyczących neopogaństwa, co prawda przeważnie pobieżnych, no ale skoro są, to prawdopodobnie społeczna świadomość się zwiększa - na tyle, że media uznają temat za interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, że ja na to nie wpadłam.
    Spisałam się przez neta, a na pytanie o wyznanie odpowiedziałam "ateistka"
    Kurde, kurde, kurde czuję się jakbym zdradziła Starych Bogów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Natalio - no właśnie. Jeśli nie będziemy się deklarować, nie będziemy mówić sami za siebie i zaświadczać, że istniejemy (i potrafimy choć na chwilę być zjednoczoną i zwartą grupą), to nikt nigdy nie zacznie traktować nas poważnie.

    Krucza - owszem, media zaczynają się nami interesować, ale czy świadomość społeczna się zwiększa? Myślę, że ciągle jeszcze nie. Bo ciągle jeszcze traktują nas właśnie jako skrzyżowanie skansenu (nie, ja absolutnie nie mam nic przeciwko odtwórstwu historycznemu w religii, wprost przeciwnie) z egzotyką i sektą. Wciąż lokują nas gdzieś na jednej półce, pomiędzy scjentologami, satanizmem i radiestezją (i żeby nie było, szanuję prawo wyznawców i prkatyków tychże do bycia kim są, tylko trochę przeszkadza mi bycie z nimi myloną). A media, jak wiadomo, lubią sensację. Dlatego myślę, że warto podejmować działania, które sprawią, że zaczną nas traktować poważniej i normalniej. Co do odwagi, cóż, ludzie, także poganie, są różni. Są na różnych etapach swoich dróg. Być może niektórzy czasem potrzebują trochę czasu, by do pewnych kroków czy choćby publicznych deklaracji dojrzeć?

    Królisiu - ha, więc trafił Ci się kwestionariusz z pytaniem o wyznanie? Zdrada, nie-zdrada. Szczerze rzekłszy, nie sądzę, by dla samych Bogów ten spis był jakoś szczególnie istotny ;). Bardziej chyba dla nas samych. Ja z kolei pewnie nie wpadłabym sama na pomysł ominięcia braku pytania o wyznanie, gdybym nie trafiła w necie na artykuł (czy post, już nie pamiętam) o tym. Dlatego poniekąd napisałam ten mój ;). Żeby może jeszcze komuś podpowiedzieć. Nie martw się, następnym razem ;). Myślę, że za 2-3 lata (może w 2015?) władza znów nas podobną atrakcją uraczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. dziwne, spisywałam się przez neta i nie miałam pytania o wyznanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też nie, o ile wiem, zdecydowana większość kwestionariuszy była bez tego pytania (wersje kwestionariuszy są różne, nie wiem, czy zależy to od regionu kraju czy jeszcze czegoś innego). Dlatego wpisałam w pytaniu o poczucie więzi z jakąś grupą etniczną lub narodową ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. A no widzisz - dla mnie też to było wazne, bo my buddyści. I dokładnie z powodu wyznania rzuciłam się na samospis za siebie i całą rodzinę przy okazji. U mnie była wersja skrócona, więc nie mogłam się tu rozwinąć, ale u mojego męża trafiłam na poszerzoną wersję, i miałam wielką satysfakcję, bo mogłam wpisać dokładnie gdzie on się widzi:)))) szkoda, że nie pytali o jego żonę....

    TO pisałam ja, Alienora - coś mnie wywala, i nie mogę się jako ja zalogować:(

    OdpowiedzUsuń
  8. O no proszę, Alienorko :). Czyli wersja kwestionariusza nie zależała od lokalizacji. Ciekawe zatem od czego, czyżby zupełnie losowe generowanie? ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Świętosławo - może ogół społeczeństwa - o ile można mówić o ogóle w przypadku w którym większość społeczeństwa jeszcze chyba sobie nie zdaje sprawy z istnienia zjawiska pt. "neopogaństwo" - traktuje "nas" jak dziwactwo czy sektę, ale mam wrażenie, że to taka polska cecha i podobnie są tratowani przedstawiciele większości "mniejszościowych" religii. Natomiast skoro pojawiają się artykuły, audycje, etc w tonie nie sensacyjnym a całkiem rzetelnym i informacyjnym, to moim zdaniem idzie ku dobremu. Jednak media to potęga, w dobrym i złym znaczeniu.
    Z drugiej strony ja osobiście nigdy się nie spotkałam z jakimś dziwnym traktowaniem jeśli już w rozmowie wyszła kwestia mojej ścieżki (a takie rozmowy pojawiały się z bardzo różnych przyczyn, począwszy od pytań co to mam za dziwny wisiorek/rysunek/naszywkę/cokolwiek, skończywszy na dyskusjach z dwójką chrzścijańsko zaangażowanych znajomych) - z tym, że zawsze staram się w takich sytuacjach wytłumaczyć rozmówcy o co cho i dlaczego to nie sekta ani diabeł mnie nie opętał ;-) Myślę, że poza mediami i deklaracjami w Spisie (które pewnie i tak obejmą za mało osób "naszej" orientacji religijnej żeby dało to jakiś wydźwięk w statystyce - ale może znów zainteresują się media?) to taka "praca u podstaw", rzeczowe tłumaczenie swoich poglądów i przekonań (i bez krzyczenia o paleniu kościołów tudzież nienawiści do "czarnej stonki" ;-) ) może z czasem przynieść najlepsze efekty jeśli chodzi o poszerzanie społecznej świadomości :)

    A arkusze chyba były przydzielane losowo, z czego rozszerzone miały objąć jakiś tam konkretny procent mieszkańców. Może w kolejnym - ciekawe czy znów za 10 lat? - pytanie o wyznanie rozwiążą jakoś sensownie. Albo w ogóle pominą. Zresztą, przez 10 lat to się duuużo może zmienić, z pustoszeniem kościołów i spadkiem popularności "religijnego monopolisty" włącznie, więc kto wie, o co wtedy będą pytać...

    Ale się rozpisałam ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się jak najbardziej z tym, co napisałaś. Praca u podstaw przede wszystkim,bo człowiek, który kogoś z nas spotka na swojej drodze to na podstawie nas będzie wyrabiał sobie zdanie o ogóle ;). Nie tylko (a może nawet w małym stopniu) deklaracjami w spisie świadczymy o naszych ścieżkach, ale swoimi słowami i swoimi działaniami na co dzień. Najprościej rzecz ujmując (i oczywiście spłycając), jak "człowiek z ulicy" na pytanie o "ten odwrócony krzyż na mojej szyi" (hehe) usłyszy krótką ale dokładną odpowiedź, że nie odwrócony krzyż tylko mjollnir, że skąd, po co, na co i dlaczego, to się czegoś dowie i może coś zrozumie. A jak zostanie zbyty tekstem w rodzaju "a taki sobie wisiorek/pamiątka/cokolwiek", to nie zrozumie nic i dalej będzie to dla niego odwrócony krzyż. I to oczywiście przykład tylko, bo to samo dotyczy pentakli, różnych innych symboli, obrzędów, wszystkie właściwie.

    Natomiast przyznam, że do mediów podchodzę trochę jak do jeża ;) i rzadko wierzę w ich dobre intencje rzetelnego przekazu. Chociaż może idzie w tym względzie ku dobremu? Ostatnio faktycznie jakby pojawiło się kilka w miarę sensownych artykułów.

    Nie zdziwię się za to, jeśli w następnym spisie pytania o wyznanie w ogóle nie będzie. KRK i tak leci w statystykach na łeb na szyję, a nie chce przecież tego przyznać. A to silne lobby.

    No i też pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń